poniedziałek, 4 maja 2015

Prolog

Muzyka - kliknij.

- Dostawa! - usłyszała krzyk, który pozwolił jej oderwać się od ledwo zaczętej krzyżówki.
Do zimnej sali wtoczony został metalowy stół ze znaną kobiecie zawartością. Kolejne ciało, kolejna sekcja, a przede wszystkim kolejny odór rozkładu. Dla osób, będących w podziemiach szpitala po raz pierwszy ten zapach był obcy, więc również okropny. Od Bradleya usłyszała, że śmierdzi tutaj ''starym masłem wytartym niepranymi skarpetkami". Uroczy komplement, ot co!, pomyślała, przyglądając się młodemu chłopakowi, który zechciał ją odwiedzić. Widywała go tutaj parę razy i zamienili raptem kilka zdań. Nie miała pojęcia jak się nazywał, lecz wydawało jej się to nieistotne. Zawsze pozostanie dla niej dostawcą zimnych ciał.
Odpięła zamek "śpiwora" okrywającego ciało zmarłego. Kiedy zobaczyła twarz trupa, miała ochotę zwymiotować. Pewnie by to zrobiła, gdyby gdzieś bliżej znajdował się metalowy pojemnik na śmieci. Twarz ofiary, bo tak postanowiła go nazwać, była bardzo zmasakrowana. Oderwana skóra na prawym policzku, brak jednego oka to jedynie zalążek dalszej masakry. Wszystko wyglądało, jakby morderca wylał na tego mężczyznę kwas. W dodatku wyrwał mu kilka zębów, by zidentyfikowanie ciała stało się trudniejsze. Nie pomyślał jednak o odcięciu palców. Cóż, jego błąd. Policja prędzej czy później go znajdzie, a przynajmniej taką nadzieję miała rudowłosa.
Kilka minut później na korytarzu pojawiła się znana jej sylwetka. Gregory Mazzanti, o którym ostatnio często piszą gazety. "Jak z przestępcy stać się agentem" - głosiły niektóre nagłówki. Na początku ich burzliwej znajomości, Silvana nie przepadała za chłopakiem. Był pyszałkowaty, lubił się przechwalać, lecz mimo to jego uśmiech onieśmielał, a poczucie humoru dosłownie zwalało z nóg. Ciągle traktowała go z zachowawczym dystansem, ale to nie przeszkadzało mu usilnie próbować się do niej zbliżyć.
- Odbieram trupa - mruknął, zbliżając się do stołu z Nadkwaszonym. Dziewczyna często nadawała pseudonimy swoim martwym przyjaciołom, by choć trochę urozmaicić pracę. Miesiąc temu zwolnił się jej pomocnik, więc do chwili obecnej badała zwłoki sama.
- Coś Pan nie w humorze, poruczniku Mazzanti - uśmiechnęła się do niego krzywo, przygryzając kawałek bułki.
- Nadal nie rozumiem jak możesz tutaj jeść - skrzywił się. Kątem oka spojrzał na swoją przesyłkę, by za chwilę znów zaszczycić ją spojrzeniem. - Ten tutaj to jeden z policjantów. Ciężki orzech do zgryzienia. Ktoś na nas poluje i to dość dosadnie. W dodatku porwano Bradleya.
Schylił głowę, unikając jej wzroku. Kiedy skończył mówić, wypluła wszystko co miała w ustach. Nie mogła nawet krzyczeć, głos utkwił jej w gardle. Porwali Bradleya! Jej Bradleya! W ułamku sekundy ściągnęła z ramion kitel, rzucając go na podłogę. Pchnęła stół ku windzie. To miał być znak, by Gregory wyszedł. Zrobił to bez słowa, a ona znów została sama. Oparła się o ścianę, próbując złapać oddech. Czuła jak serce łopocze jej w piersi, w oczach zalśniły łzy. Dopadnie go. Dopadnie tego pieprzonego psychopatę, który morduje policjantów. Który porwał jej Bradleya. Który zabrał bezczelnie kawałek jej serca. Znajdzie go, a kiedy już to zrobi - zabije.

▬▬ ♣ ▬▬
Od autorki: Hej ho! I jak wrażenia? Mam cichą nadzieję, że jednak dobre. W każdym bądź razie myślałam o pisaniu opowiadania już kilka miesięcy temu, lecz cierpiałam na chroniczny brak czasu. Trochę się ustabilizowało, więc wzięłam się za urozmaicenie swojego życia. Muszę dopracować szablon, czyli zamówić go u jakiejś dobrodusznej graficzki. Zwiastun też by się przydał jak mniemam. Zajmę się tym, spokojna głowa.
Miłego dnia, moi Drodzy.

1 komentarz:

Alexandra Katharina bajkowe-szablony